przepowiednie maryi o losach polski
PRZEPOWIEDNIE MARYI O LOSACH POLSKI • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 14224061974
PRZEPOWIEDNIE MARYI O LOSACH POLSKI • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13216416051
Informacje o PRZEPOWIEDNIE MARYI O LOSACH POLSKI - 11638869037 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2022-02-07 - cena 26,18 zł
Przepowiednie Maryi o losach Polski Ewa J. P. • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 13625211394
Informacje o PRZEPOWIEDNIE MARYI O LOSACH POLSKI - 13829223185 w archiwum Allegro. Data zakończenia 2023-08-21 - cena 32,27 zł
Freie Presse Chemnitz Sie Sucht Ihn. Nieznane objawienia Matki Bożej na warszawskich Siekierkach dotyczące współczesnych losów Polski! Rok 1943. Matka Boża ukazuje się Bronisławie Kuczewskiej, by na piętnaście miesięcy przed wybuchem Powstania Warszawskiego wskazać Polakom sposób na uniknięcie tragedii. Słowa Bogurodzicy nie znajdują zrozumienia... Rok 1980. Bogurodzica podejmuje próbę uchronienia Polski od wprowadzenia stanu wojennego. Przekazuje Polakom prośbę związaną z zapowiedzią wielkiego cudu, który ma przynieść wyzwolenie Polski spod jarzma komunizmu i zapobiec wojnie domowej. Jednak prośba Maryi nie zostaje spełniona... Książka przedstawia historie objawień Bronisławy Kuczewskiej - warszawskiej mistyczki i wizjonerki, której ukazywała się Maryja, przynosząc orędzie przestrogi i nadziei dla Polaków. Autorzy prezentują niezwykłe, nadprzyrodzone zjawiska obecne w życiu Bronisławy: świadectwa uzdrowień i nawróceń, dar proroctwa i potężnej modlitwy wstawienniczej oraz nadzwyczajny dar lewitacji.
Mówili o nim Nostradamus z Kłodzka. Prosty, niepiśmienny, w dodatku mówił bełkotliwie i mieszał ukraiński z polskim. A jednak w Starym Waliszowie na Dolnym Śląsku był dla mieszkańców wielkim autorytetem za sprawą niezwykłego daru jasnowidzenia Jechali ciężarówką w okolice kamieniołomów. Ktoś zagadnął jednego z nich o to, czy zna Filipka z Waliszowa i zaczął wyszydzać rzekomy dar jasnowidzenia. Wtedy jeden z nich powiedział: "śmiej się śmiej, jeszcze dwa dni życia ci zostało". To był Filipek. Dwa dni później mężczyzna miał wypadek i zginął Dokument o Filipku, jasnowidzu z Kotliny Kłodzkiej, nakręciło właśnie dwoje wrocławskich reporterów – Joanna Lamparska i Radek Bugajski. Premiera na YouTube Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu Był analfabetą. Nie tylko nie umiał czytać i pisać, ale nawet z mówieniem miał problemy – bełkotał, mylił słowa – wiejską gwarę okraszał ukraińskimi słowami, jakie zapamiętał z dzieciństwa i młodości w ukraińskiej wsi. Ale to wszystko nie przeszkodziło to w tym, by mieszkańcy Tarnawicy Polnej (właśnie tam się urodził), a potem Starego Waliszowa na Dolnym Śląsku, gdzie został przesiedlony, otaczali go wielkim szacunkiem. Wszystko za sprawą niezwykłego daru jasnowidzenia. Przepowiedział, że umrze za dwa dni Filipek nie zajmował się czarną magią, jak niejedna wróżka, ale był bardzo bogobojny, religijny. Co niedzielę chodził do kościoła, a w Wielki Piątek nie przepowiadał nikomu niczego, tylko cały dzień leżał krzyżem i się modlił, by upamiętnić krzyżową śmierć Chrystusa, za co nawet księża szanowali Filipka. Gdy jasnowidz zmarł, lokalny proboszcz dał mu na ostatnią drogę własny złoty ornat i to w nim (a nie w czarnym garniturze) Filipek został pochowany. Pani Teresa Piotrowska, dziś mieszkanka Wrocławia, która pamięta jasnowidza z dzieciństwa w Starym Waliszowie, w rozmowie z portalem wspominała: "Pamiętam go tak nieco przez mgłę. Kiedy go poznałam, miałam może z 6 lub 7 lat. Dla nas, dzieci, wydawał się on dziwny, chociaż wiem, że starsi bardzo go szanowali. Prowadził swoje gospodarstwo rolne, nigdy nie miał żony. Wyprowadziliśmy się ze Starego Waliszowa dawno temu, więc kontakt nam się urwał. Chociaż nigdy nie był on duży”. "Pierwszy raz w życiu pomyślałem, że mogę nie wrócić żywy" A tak Filipka wspomina na forum jeden z internautów: "Mieszkałem w sąsiedniej wiosce przez 20 lat. Miał dar, niezaprzeczalnie. Jak zaginął ojciec mojego kolegi, Filipek dokładnie przepowiedział gdzie i w jakim stanie go znajdą. Niestety już martwego". Filipek Fediuk, jasnowidz z Kotliny Kłodzkiej zwany kłodzkim Nostradamusem Być może chodzi o zdarzenie, o którym opowiedział inny mężczyzna, który po publikacji artykułu wspomnieniowego o jasnowidzu Filipku na portalu skontaktował się lokalną redakcją. Mieszkaniec Waliszowa opowiedział dziennikarzowi o tym, jak przez jego laty ojciec podróżował z innymi mężczyznami ciężarówką w okolice kamieniołomów. Ktoś zagadnął jednego z nich o to, czy zna Filipka i się z niego natrząsał, wyszydzając rzekomy dar jasnowidzenia. Wtedy jeden z siedzących w samochodzie powiedział do niego: "Śmiej się śmiej, jeszcze dwa dni życia ci zostało". Okazało się, że to był Filipek. Ojciec czytelnika go nie znał i nie miał świadomości, że właśnie podróżuje z nim jednym samochodem. Zorientował się dwa dni później – jego kolega miał wypadek i zginął. "Ten kościół się spali". Tak odkrył dar jasnowidzenia - Sława Filipka szybko rozeszła się po Polsce. Sznury samochodów mknęły do Waliszowa, a ludzie nie mogli się pomieścić na Filipkowym podwórku – mówi Joanna Lamparska, która z Radosławem Bugajskim zrobiła dokument, w którym chodzą po Dolnym Śląsku śladami jasnowidza.. Film o jasnowidzu to 71 odcinek "Dolnośląskich Tajemnic", które robi razem z Radkiem Bugajskim, autorem zdjęć. - Jeżdżąc po Dolnym Śląsku, zawsze zachwycaliśmy się jego pięknem, i tak zdecydowaliśmy, że będziemy ten niesamowity region Polski utrwalać filmowo – dodaje Radek. Filipek żył 84 lata i przez ten czas zdążył przepowiedzieć bardzo wiele – od osobistych problemów i zdarzeń w życiu sąsiadów czy przyjeżdżających do niego ludzi, jak choćby dotyczących chorób, miłości, śmierci, aż po wydarzenia, które miały dotyczyć Polski oraz świata. Wśród tych ostatnich jest pandemia koronawirusa, powódź w Polsce zwaną dziś powodzią tysiąclecia, która zalała szczególnie południe Polski, w tym Opole, Kłodzko i Wrocław w 1997 r. "Przed lustrem trenowałam wiele razy: dzieci, mama ma raka" Swój nadprzyrodzony dar Filipek odkrył bardzo wcześnie, bo już w dzieciństwie. Stało się to w pewną niedzielę. Szedł właśnie z mamą, jak co tydzień, na niedzielną mszę do kościoła, gdy nagle mijając jakiś dom, powiedział: Matka Filipka zerknęła na dom, a potem mocno zdziwiona tym, co wygaduje jej syn popatrzyła na niego i po chwili powiedziała: Zapomniała o tych słowach, ale gdy mniej więcej godzinę później wyszli z Filipkiem z kościoła i tą samą drogą wracali do domu, ujrzeli ogień i dym – dom, o którym wspominał Filipek właśnie płonął. I tak to się zaczęło… Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo Jasnowidz rzuca w ludzi ziemniakami Wieść o jasnowidzu Filipku rozniosła się nie tylko po okolicy. Choć od 1876 r., czyli momentu wynalezienia telefonu przez Alexandra Grahama Bella minęło ponad 30 lat, do tego, by rozmowy telefoniczne mógł prowadzić niemal każdy z własnego domu, było jeszcze bardzo daleko. Nie mówiąc już o internecie, a jednak wieść gminna i poczta pantoflowa bywały równie skuteczne. Długie kolejki pod domem jasnowidza Filipka i ludzie koczujący pod jego wiejskim domem były tego najlepszym dowodem. "U lekarza byłam co roku. Mam zaawansowanego raka. Syn zbiera na leczenie mamy" Jednak by dostać się na spotkanie z jasnowidzem nie wystarczyło przyjechać do wsi i odstać swoje w kolejce. Filipek nie każdego przyjmował. Wszystko przez nadprzyrodzony dar, który sprawiał, że mężczyzna widział człowieka i jego intencje na wskroś. A że miał wielką alergię na wszelkiej maści cwaniaków, krętaczy i nieuczciwych ludzi, zdarzyło się nie raz, że zamiast wpuścić do domu czy porozmawiać na podwórku przed domem z człowiekiem, który przyjechał do niego po radę, obrzucał takiego delikwenta ziemniakami, którymi potrafił celować z okna chaty. Do jakiejś kobiety powiedział na przykład: Kobieta ta pojawiła się u jasnowidza, by opowiedzieć mu o swoich miłosnych perypetiach i upewnić się, czy wszystko dobrze się skończy. Filipek powiedział jej, że niepotrzebnie przyszła zanim zdążyła w ogóle otworzyć usta. I tak bywało bardzo często, bo od razu "prześwietlał” człowieka i wiedział z czym ten przyszedł – czy to z sąsiedztwa czy to z daleka. Foto: Wikipedia Commmons W tym domu w Starym Waliszowie mieszkał jasnowidz Filipek Inną z kobiet pogonił w dość nieparlamentarnych słowach, bo przyszła do niego po radę i miała zapłacić jajkami, ale ukryła je za przydrożnym drzewem i udawała, że ich nie ma. Filipek nie pomógł jej. Powiedział za to gdzie ukryła jajka, a także podał ich dokładną liczbę. Policja pyta jasnowidza o mordercę Najstarsi mieszkańcy, którzy jeszcze żyją w Waliszowie, zapamiętali Filipka, jak siedział przesiadywał na środku kuchni albo na podwórku. Jasnowidz obierający ziemniaki to był częsty widok. Zdarzało się, że Filipek w ogóle nie zwracał uwagi na tego, który do niego właśnie przyszedł. A czasem odpowiadał na pytania. Trochę mówił o życiu, trochę o filozofii. I wplatał w to odpowiedź na pytanie, które dręczyło odwiedzającego. Czasami mówił tak szybko i kilku językach ( po ukraińsku, co było zrozumiałe, bo jego ojciec był Ukraińcem), że pytający nie mógł zrozumieć odpowiedzi na pytanie. "No i znów mam konto na portalu randkowym. Ale trafia mi się miłość jak fastfood" Ale niezrażeni ludzie wciąż przybywali do domu jasnowidza i szukali pomocy w sprawie ratowania zdrowia i kłopotów rodzinnych. Podobno nawet policja prosiła o pomoc w rozwiązaniu zagmatwanych śledztw dotyczących niewyjaśnionych morderstw. Za to w poszukiwaniach złodziei Filipek stróżom prawa pomagał niechętnie. Mawiał, że nie będzie zajmował się kradzieżami, bo: "dzisiaj moje, jutro twoje". Foto: Wikipedia Commmons Grób jasnowidza Filipka na cmentarzu w Starym Waliszowie na Dolnym Śląsku - Czasami Filipek mówił coś, czego przychodzący po radę kompletnie się nie spodziewał. Przychodził np. i mówił, że siostra czy brat chcą odebrać mu ziemię. A jasnowidz na to: To znaczyło, że ta osoba długo nie pożyje. I to się sprawdzało – mówi Joanna Lamparska. Jednej z kobiet powiedział: I ta kobieta przez trzy lata nie ruszyła się ze swojej wsi. Aż pewnego dnia po tym czasie pojechała do Bystrzycy na zakupy. Na drugi dzień zmarła – dodaje reporter i radiowiec Radek Bugajski. Zdarzało się też, że np. odwiódł któregoś z mieszkańców swojej wsi od operacji chirurgicznej. Rodzinie chorej powiedział: "Nie wieźcie jej do szpitala na krojenie. Sami do niej przyjadą". Był niewykształcony, a wręcz był analfabetą, więc nie używał terminologii medycznej. I rzeczywiście znalazł się inny lekarz, który przyjechał do wsi, zaproponował leczenie, które okazało się skuteczne. Jasnowidz miał przepowiedzieć też powódź w 1997 r. w Polsce. Były to słowa: A także wspominał wydarzenia, które miały nastąpić mniej więcej dwie dekady później - pandemię koronawirusa, która wybuchła w 2020 r., a także prawdopodobnie kryzys w polskim Kościele i protesty kobiet. Ale o tym za chwilę. Jasnowidz przesiedlony na Dolny Śląsk Filipek urodził się 1907 roku, we maleńkiej wsi Hostów pod Tarnowicą Polną na Ukrainie. Tarnowica istnieje do dziś i też jest niewielką wsią, w 2001 r. (ostatnie dostępne w internecie dane) liczyła bowiem zaledwie niespełna 400 mieszkańców. W czasie, gdy w okolicy mieszkał Filipek, we wsi było 1548 mieszkańców, w tym 1492 Polaków, 40 Ukraińców i 15 Żydów. Foto: Wikipedia Commmons Portret nagrobny Jasnowidza Filipka W czasie II wojny światowej od drugiej połowy 1941 r. istniała w Tarnawicy konspiracyjna komórka Armii Krajowej na czele której stał Sebastian Rybeczka. W 1943 r. UPA zamordowało 3 mieszkańców wsi. W pobliskiej wsi Bohorodczyn bandy UPA zabiły 27 Polaków, w Hostowie (w którym mieszkał Filipek) 17 Polaków, A w pobliskich Hryniowicach 25. - opowiadają reporterzy - Joanna i Radek. We wrześniu 1944 r. został powieszony przez UPA ksiądz greckokatolicki o nazwisku Wołoszczuk, za to, że wziął udział w pogrzebie pomordowanych kilka dni wcześniej dziesięciu Polaków. W związku z mordami UPA powstał w Tarnawicy silny oddział Samoobrony Polskiej. W lipcu 1945 r. mieszkańców wsi wywieziono w rejon Dzierżoniowa, Bystrzycy Kłodzkiej i w zielonogórskie. Psychiatra: psychika ludzka jest jak czajnik To właśnie wtedy Filipek został jednym z pierwszych osadników na Dolnym Śląsku, na ziemiach, które wówczas zwane były polskim Dzikim Zachodem. Gdy opuszczał z rodziną i sąsiadami rodzinną wieś, miał już dar jasnowidzenia i cieszył się wielkim szacunkiem okolicznych mieszkańców, bo był już grubo po 30. i od lat miał na koncie liczne dowody na swój dar jasnowidzenia. Wywiad z egzorcystą, który zajmował się opętanymi i pracował w Licheniu. Ostrzeżenie przed chodzeniem do wróżek. - opowiada Joanna. Niektórzy uważają, że Filipek przepowiedział koronawirusa, a nawet ruch #metoo i protesty kobiet, bo powiedział enigmatycznie, że w przyszłości kobiety będą chodzić w spodniach oraz będzie wojna, na którą to właśnie one pójdą. A jeśli chodzi o pandemię i kryzys w polskim Kościele miałyby o tym świadczyć słowa, że: Rzeczywiście, gdy pandemia zaczęła odpuszczać, trojaczki w Polsce urodziły się we Wrocławiu, w Opolu, w Gdańsku, a 2021 r. nawet czworaczki i pięcioraczki. Czworaczki we Wrocławiu – w małżeństwie Ukraińców (a pamiętajmy, że Filipek urodził się właśnie na terenie Ukrainy). Pięcioraczki zaś w Poznaniu – cztery dziewczynki i chłopiec. Jeśli jesteście zainteresowani tymi wątkami, obejrzyjcie niedzielny odcinek filmu Joanny i Radka na YouTube (link znajdziecie pod koniec tego tekstu). - Wystartujemy o godz. 10, jak co tydzień. Przedstawimy historię Filipka w przystępny sposób, bo wiemy, że ze względu na to, że to niedzielne przedpołudnie oglądać nas będą nie tylko dorośli, ale i rodziny z dziećmi – mówi Radek Bugajski. Foto: Radek Bugajski / Archiwum prywatne rozmówcy Radek Bugajski i Joanna Lamparska, twórcy dokumentu o jasnowidzu Filipku Dodaje, że zdarza się, że po programie od widzów dowiadują się jakichś nowych rzeczy. Po jednym z odcinków udało się np. odnaleźć w Niemczech welon Marii Antoniny. Tym razem twórcy programu mają nadzieję, że odezwą się do nich mieszkańcy, którzy znali jasnowidza Filipka i dadzą świadectwo jakichś nieznanych jeszcze powszechnie proroctw słynnego mieszkańca Waliszowa. "Filipek Jasnowidz Fediuk" wyryli na grobie Podobno nawet siostry zakonne przyjechały kiedyś do Filipka, gdy ciężko zachorował biskup Bolesław Kominek, który w przyszłości (1973 r.) miał zostać kardynałem, jednym z sygnatariuszy listu polskich biskupów do biskupów niemieckich z 1965 r., a który działał też na rzecz uznania przez Niemcy Zachodnie granicy na Odrze i Nysie. Swoje jasnowidzenie Filipek tłumaczył łaską bożą. Nigdy się nie ożenił. Uważał, że żadna kobieta nie będzie chciała wyjść za niego, bo która chciałaby wyjść za mężczyznę, który o niej wszystko wie. Dar chciał przed śmiercią przekazać jednemu z młodych mężczyzn ze swojej rodziny. Ten odmówił, bo miał już dziewczynę, a Filipek powiedział, że warunkiem przekazania mu nadprzyrodzonych umiejętności jest życie w celibacie i rezygnacja z małżeństwa. Filipek zmarł 2 lutego 1992 r. Do dziś ludzie dbają o jego grób, bo nie tylko w okolicy Święta Zmarłych, ale o każdej porze roku można znaleźć na grobie świeże kwiaty i znicze. Jeśli kiedyś traficie na cmentarz w Waliszowie, przeczytacie wyryty na płycie nagrobnej napis: "Filipek jasnowidz Fediuk" i jeszcze ten cytat:"Żyłem bo chciałeś, umarłem, bo kazałeś, zbaw mnie, bo możesz".. Zobacz dokument o jasnowidzu Filipku. Pod wideo ciąg dalszy tekstu: Chwilę po premierze filmu o Filipku na YouTube pojawiły się pod nim komentarze. Jeden z internautów napisał, że jego mama była dwa razy u Filipka. I wspomina te wizyty tak: "Za każdym razem udawało im się dostać do niego tak, jakby akurat z nimi chciał się spotkać. Za pierwszym razem stali na końcu długiej kolejki, by dostać się do jego domu, gdy ktoś z przodu krzyknął że przyjmuje od tyłu. Duża część kolejki pobiegła na drugą stronę i w tym czasie od przodu wyszedł P. Filipek i poprosił moich rodziców, rodzinę i kilka innych osób by weszli. Za drugim natomiast razem mama z rodzinką nie stała pod domem tylko stanęli gdzieś przy ogrodzeniu z tyłu domu i czekali na niego, gdy pytałem czemu tak zrobili odpowiedziała „przecież wiedział że tu jesteśmy”. Odczekali swoje i faktycznie jasnowidz do nich przyszedł. Mama będąc młodą wtedy dziewczyną, opowiada, że bała się nawet myśleć o czymkolwiek czekając w kolejce, bo czuła jakby czytał w myślach. Opowiedziała historię dziewczyny, która akurat z nimi stała w kolejce i gdy udało im się wejść, Pan Filipek powiedział do niej: "Czemu przyszłaś?! Przecież miało cię już tutaj nie być”. Jak się okazało, kobieta już drugi raz czekała do jasnowidza, ale za pierwszym razem nie udało jej się wejść i miała powiedzieć do siebie słowa: >. Mama wspomina, że siadali na ławce w małej kuchni, gdzie nad piecem grzała się siostra Pana Filipka, która była niepełnosprawna. Ludzie podawali zdjęcia osób, o które pytali Filipka. Faktycznie było tak, że jasnowidz chodził po kuchni, pracował, zajmował się ziołami, a w miedzy czasie odpowiadał na pytania. Mama zadała kilka pytań. Jej młodszy brat miał problemy z kręgosłupem i pytała, co mają zrobić. Jasnowidz odpowiedział, że nie mają oddawać go do kręglarza, gdyż zostanie kaleką, że ma jedynie dużo pływać i wszystko będzie w porządku. Posłuchali i faktycznie po dziś dzień wujek nie ma żadnych problemów. Inne pytanie było o liczbę dzieci, jakie moja mama będzie miała i bez wahania jej odpowiedział właściwą liczbę. Mama pytała też o znajomych i podając zdjęcia ludzi z klasy Pan Filipek wskazał inną dziewczynę z zdjęcia i zapytał: >. Mama mówi, że aż się śmiać jej zachciało, gdyż wskazał podobno koleżankę, która bardzo dużo w rzeczywistości płakała z byle powodu. Co ciekawe jasnowidz zapytał mojej Mamy, czy już w porządku z nogami, była zdziwiona, gdyż nigdy nie miała problemów z kończynami. Po powrocie do domu opowiedziała o tym swojej mamie, która jej powiedziała, że jak była niemowlakiem miała poważną wadę stopy, jednak udało się ją doprowadzić do ładu. Jasnowidz często nie odpowiadał na pytania o złe rzeczy (związane z chorobą, śmiercią ). Za pierwszy razem, jak rodzinka była u niego, weszli osobno - moją mama z częścią rodziny i osobno ojciec z ciocią. Tata, dosyć temperamentny, podał zdjęcie swojego taty (który był chory na raka ) i zapytał: >. Jasnowidz oddał zdjęcie, jednak ojciec ponownie podsuwał zdjęcie. Mocno ryzykował znając z opowieści o Panu Filipku, że rzucał ziemniakami w takich, jednak w końcu odpowiedział: >. Przy wyjściu był pojemnik na datek, jednak jasnowidz prosił, by ojciec z ciocią nie dawali pieniędzy, gdyż niedługo one im się przydadzą. Co ciekawe, byli pewni, że chodzi jedynie o dziadka (zmarł po czterech miesiącach od wizyty ), jednak również mama od strony cioci w niedługim czasie zginęła w wypadku na motorze. Mama mówi, że miała też w kieszeni zdjęcie swojego taty, który już niestety nie żył i chciała zadać jasnowidzowi o niego pytanie podchwytliwe, jednak ostatecznie się nie zdecydowała wyciągnąć zdjęcia. Podsumowując, sprawdziło się każde słowo, które wypowiedział całej mojej rodzinie i bardzo często wracamy z ciekowością do tych opowiadań". Jakie teksty historyczne i kryminalne chciałbyś/chciałabyś czytać na Onecie? A może fascynuje Cię jakaś postać historyczna z Twojego regionu? Napisz do redakcji: redakcja_lifestyle@ Źródła, z których czerpaliśmy pisząc tekst: portale: blog kanał "Dolnośląskie Tajemnice", Wikipedia.
Program uroczystości przewiduje poświęcenie figury Matki Bożej Słowa (tak nazwała siebie Matka Boża w Kibeho), wystąpienia jednej z widzących – Nathalie Mukamazimpaka i misjonarza ks. Leszka Czeluśniaka MIC z Rwandy, Różaniec do Siedmiu Boleści w wersji z tamtych objawień (w różnych językach) i na zakończenie Mszę Świętą pod przewodnictwem metropolity gdańskiego abp. Tadeusza Wojdy. Całość będzie transmitowana na żywo na kanale krótki reportaż przedstawiający okoliczności, w jakich doszło do objawień, i próbujący odpowiedzieć na kilka pytań związanych z tym wydarzeniem: czy po tych czterech dziesięcioleciach możemy jednoznacznie stwierdzić, że ludzkość wysłuchała pilnej prośby Matki Bożej o odmawianie pewnej konkretnej modlitwy, o której zupełnie zapomniano i jaka jest w całej tej historii rola pewnego przedsiębiorcy z polskiego Pomorza?RwandaAfryka – a właściwie jej środek geometryczny: niewielkie państewko z zielonym lasem deszczowym na zachodzie, sawanną na wschodzie, z licznymi górami i pagórkami i rozmieszczonymi między nimi malowniczymi jeziorami, ze schodkowo układającymi się tarasami i gruntami ornymi. Niespełna 6 mln mieszkańców. Oto obraz Rwandy na początku lat 80. XX w południowo-wschodniej części kraju niewielka wioska Zaza wydaje się afrykańskim rajem na ziemi. Sąsiadująca ze słodkowodnym jeziorem Mugesera otoczona jest zielonymi pagórkami i plantacjami bananowców. To właśnie w tej zapomnianej przez świat mieścinie przychodzi na świat w rozbitej rodzinie w 1965 r. Alphonsine Mumureke. Jej rodzice rozwiedli się i opiekę nad swym maleństwem sprawowała wyłącznie matka. Dziewczynka od dziecka odznaczała się wewnętrzną skrytością i tajemniczością. Przy tym wszystkim była bardzo pobożna, okazując wielką miłość ku Matce Bożej. Chętnie uczestniczyła we Mszy świętej. Wreszcie kierowana szlachetnymi ideałami zapisała się w gimnazjum do miejscowego harcerstwa. Z czasem rodzina przeniosła się na drugi koniec kraju do miasteczka Kibeho na południowym zachodzie Rwandy. Tutaj mała Alphonsine rozpoczęła w wieku 16 lat naukę w szkole prowadzonej przez siostry ze Zgromadzenia Córek sobota 28 listopada 1981 r., godzina 12:35. Alphonsine krzątała się w refektarzu dla uczennic, usługując przy stole. W pewnej chwili usłyszała wyraźnie skierowane do niej słowa: "Dziecko moje!". Szybko wyszła na korytarz, skąd dobiegał głos, i uklękła, bo zobaczyła niezwykle piękną i urodziwą kobietę. Uczyniwszy znak krzyża, zapytała ją, kim ona jest i usłyszała w odpowiedzi: "NdiNyinaWaJambo", czyli "Jestem Matką Słowa". Tak rozpoczęły się 40 lat temu w Kibeho najbardziej nam współczesne z potwierdzonych przez Kościół objawień księżyc i taniec gwiazdMało kto wtedy uwierzył Alphonsine, która z zapałem opisywała piękno zobaczonej postaci. Opowiadała, że skóra Matki Bożej wcale nie była zupełnie biała, że była Ona boso, ubrana w białą tunikę i biały welon, a ręce miała złożone na wysokości piersi, z palcami skierowanymi ku górze. Niestety niewielu wysłuchało tych zwierzeń z uwagą, a część wręcz podejrzewało nastolatkę o poważną chorobę Maryja ukazała się jej już nazajutrz, w niedzielę 29 listopada. Od tej pory będzie się jej objawiać niemal co tydzień przez cały grudzień. Nie pomogło jej to jednak, a jej opowieści narażają ją na kolejne szyderstwa i kpiny. Zwłaszcza ze strony maja 1982 r. dziewczynka poskarżyła się Matce Bożej: "Ludzie mówią, że jestem szalona". Na odpowiedź Maryi nie trzeba było długo czekać. Najpierw z podanymi Jej do poświęcenia przez Alfonsynę różańcami zaczęło dziać się coś dziwnego, szczególnie z jednym: stał się nienaturalnie ciężki. Jak się potem okazało, należał on do jednej z tych uczennic, które najzacieklej wyśmiewały swą koleżankę za jej opowieści o objawieniach. To jednak nie koniec. Jeszcze tego samego dnia tak nauczyciele, jak i uczniowie byli świadkami niezwykłych znaków na niebie: ujrzeli znany już z objawień fatimskich taniec słońca, zielonkawy księżyc, taniec gwiazd i świetliste akurat Rwanda?Ale to nie cuda na niebie wyjaśniają, dlaczego Maryja pojawiła się akurat w maleńkiej rwandyjskiej wiosce. Poprosiła Ona dziewczynki (wkrótce do Alphonsine dołączyły jeszcze dwie widzące: Nathalie Mukamazimpaka i Marie Claire Mukangango) o przekazanie orędzie ważne dla objawienia 2 marca 1982 r. Maryja oznajmiła Marie Claire Mukangango piorunujące słowa, które dziewczynka miała przekazać wszystkim, których spotka: "Żałuj za grzechy! Żałuj za grzechy! Żałuj za grzechy! Nie zwracam się tylko do ciebie, lecz do wszystkich. Ludzie współcześni nie czują już tego zła, które czynią. Kiedy ktoś popełni grzech, nie przyznaje się, że źle postąpił. Proszę was, żałujcie za grzechy. Jeśli będziecie odmawiać tę koronkę, rozważając ją, będziecie mieli siłę do wzbudzenia w sobie skruchy. Dzisiaj wielu ludzi nie potrafi już prosić o przebaczenie. Ci ludzie znów krzyżują Syna Bożego. Przyszłam wam o tym przypomnieć, szczególnie tu, w Rwandzie, gdyż znajduję tu jeszcze ludzi pokornych, którzy nie są przywiązani do bogactw ani do pieniędzy".Koronka, o której Matka Boża wspomniała Marie Claire, to Różaniec do Siedmiu Boleści – tajemnicza modlitwa, o której wierni najzwyczajniej zapomnieli. Odmawiana jedynie przez niektóre zgromadzenia zakonne stała się obecnie zanikającym zjawiskiem w niemal całym Kościele. Musiała pojawić się sama Matka Jezusa, aby przypomnieć ludzkości o zbawiennej praktyce wypływającej z nabożnego odmawiania tej modlitwy. Od tej pory to właśnie Marie Claire Mukangango otrzyma za zadanie rozpowszechnienie zapomnianego przez ludzkość Różańca do Siedmiu Boleści na całym świecie, z jednoczesnym poleceniem, aby nie opuszczać Kibeho. Dziewczynka nie miała wtedy zupełnie pomysłu, jak pogodzić te dwa żądania. Dowie się o tym dopiero za jakiś czas…Od Tepeyac do KibehoAndrzej Czachorowski jest przedsiębiorcą. Jego firma, zajmująca się obrotem artykułami spożywczymi, radzi sobie na rynku naprawdę nie najgorzej. Andrzej może czuć się w życiu spełnionym. On sam jednak zdążył się już przekonać, że to wcale nie pieniądze, nie firma i nie zyski są w życiu najważniejsze. "Można być w życiu człowiekiem uważającym się za wierzącego, a wcale się nie modlić. To prosta droga do upadku, w istocie do niewiary" – opowiada dziś o swoim wielką rolę w jego nawróceniu odegrała sama Matka Boża. To właśnie dla Niej przedsiębiorca zaczął zgłębiać tajemnice kolejnych objawień maryjnych. Zaczytywał się zarówno w orędziu wygłoszonym przez Nią pod meksykańskim wzgórzem Tepeyac, jak i w Jej słowach, skierowanych do młodej Bernadetty we francuskich Pirenejach. Na razie były to jednak podróże palcem po mapie z wnikliwą lekturą szczegółów tych objawień. Z czasem udał się do Gietrzwałdu. I gdy uważał, że z miejsc maryjnych poznał już właściwie wszystkie, pewnego dnia podczas przeglądania wiadomości w telefonie wpadła mu w oko informacja o najbardziej nam współczesnych objawieniach – w rwandyjskim Kibeho. Natychmiast podjął decyzję, nie zdając sobie nawet sprawy, jak bardzo pielgrzymka do Afryki Środkowej zmieni jego życie, wywracając je do góry w polskim zakładzie karnymWróciwszy z Rwandy, Andrzej długo nie potrafił otrząsnąć się z szoku, wyjść ze zdumienia. Teraz już doskonale wie, po co tam pojechał. Od poznanego na miejscu księdza Leszka Czeluśniaka MIC, misjonarza posługującego od lat w tym niewielkim kraju, otrzymał przed wyjazdem kilkadziesiąt różańców, których w Polsce nikt już nie produkuje. Czachorowski miał je rozdać w ojczyźnie – jako zaczyn, jako ziarno mające dać początek czemuś większemu.– Pójdziesz teraz ze mną do osadzonych i powiesz im dokładnie to samo, co mnie przed chwilą – poruszony świadectwem Andrzeja ksiądz Tomasz wstaje powoli od drewnianego stołu w więziennej rozmównicy. Jest tutejszym kapelanem. Posługuje w sztumskim Zakładzie Karnym już czwarty rok.– A jeśli nikt nie przyjdzie na spotkanie? – zaoponował zaskoczony propozycją Andrzej.– To trudno. Bądźmy otwarci i róbmy swoje – powiedział z delikatnym uśmiechem salce, w której zwykle odbywają się podobne spotkania, na razie nikt się nie pojawił. Andrzej siedział obok księdza Tomasza i ze zdenerwowania rysował coś długopisem na kartce. Czy to właśnie tak ma wyglądać? Jego "wielka misja" propagowania modlitwy Maryi? Ale w pewnej chwili drzwi do salki uchyliły się i pojawiła się w nich twarz mężczyzny.– Czy to tutaj ma odbywać się spotkanie z panem, co będzie mówić o Maryi z Kibeho? – zapytał nieśmiało.– Tak, tak, zapraszamy – Andrzej z podekscytowania aż wstał z usiadł na jednym z rozstawionych plastikowych krzesełek. Na razie był jedynym, który się pojawił, ale już po kilku minutach w salce obecnych było łącznie siedmiu więźniów.– Co ksiądz na to? – szepcze do kapelana nieco zawiedziony frekwencją Andrzej. Za parę chwil rozpoczął swoje świadectwo.– Ty rób swoje. A resztę zostaw Maryi… – odpowiedział ze spokojem gdy opowiadał historię objawień w afrykańskim Kibeho i matczyną prośbę Najświętszej Panienki co do Różańca do Siedmiu Boleści, dotarło do Andrzeja, że słuchających go w tej chwili jest dokładnie tylu, ilu potrzeba do wspólnego odmówienia tej z entuzjazmem podchwycili propozycję biznesmena w sprawie wykonania specyficznych różańców, których tak bardzo brakuje w Polsce. Wieść o niezwykłej historii, jaka wydarzyła się w dalekiej Afryce, szybko obiegła cały zakład karny. Na następne spotkanie z Andrzejem przyszło już nie siedmiu, ale prawie pięćdziesięciu osadzonych.– Widzisz? – uśmiechnął się ksiądz Tomasz. – To nie nasza rzecz martwić się o efekty naszej posługi. Niebo i tak ma swój Kibeho– W tym roku mamy jubileusz objawień – na twarzy księdza Leszka Czeluśniaka MIC pojawia się rumieniec poruszenia. – Po ludzku patrząc, to fatalny czas. W Rwandzie mamy kolejny lockdown. Pielgrzymów jest dużo mniej niż przed pandemią. Prace remontowe stanęły, bo nie ma funduszy. Ale przecież nie jesteśmy sami… Marianin przy pomocy Stowarzyszenia Pomocników Mariańskich na warszawskich Stegnach pragnie rozpowszechnić tegoroczne obchody jubileuszu pierwszych objawień w rwandyjskiej wiosce.– Planujemy połączenie Polski z Kibeho. Chcemy, aby po odprawionej w Polsce Mszy Świętej nastąpiło odmówienie Różańca do Siedmiu Boleści w siedmiu językach.– W Polsce centralą tego jubileuszu będzie mój rodzimy kościół w Gdańsku-Jelitkowie – dopowiada Andrzej Czachorowski. – Swój udział we Mszy w poniedziałek 29 listopada zapowiedział już arcybiskup Tadeusz Wojda. Będziemy czynić starania, aby połączyć się zdalnie z Kibeho i razem z widzącą Nathalie odmówić Różaniec do Siedmiu tego przedsiębiorcy, nie sposób nie zarazić się jego entuzjazmem. Podobnie jak zdążyli się już nim zarazić więźniowie wszystkich 18 zakładów karnych, które odwiedził dotychczas Czachorowski. Angażując swoje siły w ręczną produkcję różańców. – Niektórzy z nich poświęcają temu zajęciu praktycznie cały wolny czas. Wykonują je w dzień i w nocy. Dla mnie to namacalny cud. Proszę o tym napisać – prosi Andrzej. – O tym powinno się trąbić na dachach! Osadzeni za ciężkie przestępstwa ludzie całymi dniami składają różańce i modlą się na nich!Rzeczywiście. Zainspirowani historią Matki Bożej z Kibeho osadzeni wyprodukowali do tej pory tysiące różańców. W samym zakładzie karnym w Wejherowie ich liczba przekroczyła już 150 tys.– Dla mnie ta historia to prawdziwy fenomen. Dowód żywej wiary i namacalnego wstawiennictwa samej Maryi – wykrzykuje z radością Andrzej. – Czy potrzeba nam jeszcze dowodów?Więzienne Różańce do Siedmiu Boleści trafiły już do 24 krajów: od Stanów Zjednoczonych po Meksyk, od Syrii po Australię, na egzotycznych Filipinach najbliższy poniedziałek 29 listopada będzie się na nich modlić cały świat (ze względu na to, że 28 listopada jest w tym roku jednocześnie pierwszą Niedzielą Adwentu, uroczystości rocznicowe przeniesiono na dzień następny).Msza Święta rocznicowa z nabożeństwem do Matki Bożej z Kibeho oraz odmówieniem Różańca do Siedmiu Boleści odbędzie się 29 bm. w gdańskim kościele w Jelitkowie (ul. Kapliczna 15) – początek o g. 17: program uroczystości:1. Poświęcenie figury Matki Bożej Słowa2. Wystąpienie widzącej Nathalie Mukamazimpaka i misjonarza ks. Leszka Czaluśniaka MIC #z Rwandy3. Różaniec do 7 Boleści w wersji z objawień maryjnych w Kibeho (w różnych językach)4. Eucharystia pod przewodnictwem Abpa Tadeusza WojdyTransmisja na żywo na kanale YouTube Parafii pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła w matki skazanegoA co z produkowanymi przez skazanych różańcami dzieje się dalej? Odpowiedź jest prosta i oczywista zarazem: są rozdawane. Tak, jak o to prosiła nastoletnią Marie Claire sama Maryja, aby modlitwa ta na nowo otoczyła świat. Młoda Afrykanka z pewnością nie mogła się spodziewać, że narzędziem pomocy w jej posłudze okaże się pewien nieznany jej Polak z Pomorza. Prócz inspirowania samych osadzonych do tkania różańców Andrzej Czachorowski sam je bowiem również rozwozi. I to po całym świecie. Robi to najczęściej przy okazji swoich biznesowych podróży. W ten sposób różańce więzienne trafiły już do 24 krajów na wszystkich kontynentach.– Dopiero z czasem dotarło do mnie, jak bardzo osobista może to być modlitwa dla samych osadzonych – opowiada mocno wzruszony Andrzej. – Jej istotą jest przecież rozważanie każdej z siedmiu boleści, o jakich w przypadku Maryi mówi nam Pismo Święte. Jedną z nich jest proroctwo starca Symeona ze świątyni jerozolimskiej, który przepowiedział Matce Jezusa, co czeka Jej Syna. Maryja już wówczas zaczęła przeżywać wszystko to, co przeżywa de facto też każda matka, gdy dowiaduje się o wyroku skazującym jej syna. Ci osadzeni w zakładach karnych mężczyźni doskonale to wyczuwają. Zwłaszcza gdy modlą się na Różańcu Siedmiu Boleści po raz utworzenia: 27 listopada 2021, 21:17Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.
Internauci z całego świata śmieją się z polskiej figury Beyonce, która znajduje się w muzeum figur woskowych w Krakowie. Zdjęcie maszkary podbija internet! W Krakowie dzieją się ostatnio różne dziwne rzeczy. W grudniu powróciły przerażające dźwięki z nieba, a niedawno przerażeni mieszkańcy wezwali Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, twierdząc, że na ich osiedlu zagnieździł się przerażający potwór. Do galerii osobliwości stolicy Małopolski dołączyła przerażająca figura Beyonce wykonana z figura Beyonce z Krakowa podbija siećCały świat śmieje się z Beyoncé z Krakowa, a zdjęcie woskowej figury stało się hitem w sieci. Zdaniem wielu internautów podobizna znanej gwiazdy przypomina karykaturę lub maszkarę z piekła rodem. Fani gwiazdy na całym świecie nie potrafią zrozumieć, jak można było tak zdeformować, postać pięknej kobiety i pokazać ją z jak najgorszej strony. Zdjęcie zrobione w Krakowie błyskawicznie podbiło sieć. Na samym Twitterze polubiono je ponad 10 tys. razy. Krakowska Beyonce niemal natychmiast stała się obiektem nieliczonej ilości memów i trafiła na prześmiewcze serwisy, które jeszcze mocniej rozniosły fotografię figury po internecie Równocześnie niemal natychmiast w mediach społecznościowych pojawiły się porównania woskowej kukły do równie szkaradnej rzeźby Cristiano Ronaldo z lotniska na Maderze. Zobacz również: Konserwatorzy-partacze zniszczyli kolejny obraz. Zobacz, co zrobili "Maryi Niepokalanie Poczętej"
Reklama Home Książki Autorzy Józef Maria Bartnik Żródło zdjecia: Znany również jako: ks. dr Józef Maria Bartnik SJ 3 książki Żródło zdjecia: Pisze książki: religia Ten autor nie ma jeszcze opisu. Zgłoś autora, abyśmy mogli uzupełnić jego dane. Średnia ocena książek autora 6,4 / 10 12 przeczytało książki autora 18 chce przeczytać książki autora 1 fan autora Zostań fanem Reklama DYSKUSJE Tytuł posta Wyświetleń Postów Ostatnia Aktywność Dodaj dyskusję Książki i czasopisma WSZYSTKIE KSIĄŻKI CZASOPISMA Sortuj: Matka Boża Zwycięska. Cuda Maryi w historii Polski i świata Józef Maria Bartnik, Ewa J. P. Storożyńska Średnia ocen: 7,5 / 10 6 ocen Czytelnicy: 9 Opinie: 1 + Dodaj na półkę Przepowiednie Maryi o losach Polski Józef Maria Bartnik, Ewa J. P. Storożyńska Średnia ocen: 5,0 / 10 3 ocen Czytelnicy: 8 Opinie: 1 + Dodaj na półkę Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą Józef Maria Bartnik, Ewa J. P. Storożyńska Średnia ocen: 6,7 / 10 3 ocen Czytelnicy: 14 Opinie: 0 + Dodaj na półkę Reklama Reklama Popularni autorzy Colleen Hoover Olga Tokarczuk Remigiusz Mróz Delia Owens Jennifer L. Armentrout Przemysław Piotrowski Reklama
przepowiednie maryi o losach polski