podaj co grozi lekarzowi za błąd lekarski historia
Była w 23. tygodniu ciąży (22. tydzień i 6 dni) Reprezentująca pacjentkę kancelaria Lazer&Hudziak żąda najwyższego w historii polskiego prawa zadośćuczynienia za naruszenia praw
Historia choroby. Nr 4 (66) Marzec 2021. Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 6 kwietnia 2020 r. w sprawie rodzajów, zakresu i wzorów dokumentacji medycznej oraz sposobu jej przetwarzania (tekst jedn.: Dz.U. z 2022 r., poz. 1304) Brak wpisu o rozpoznaniu choroby – sprawdź, jakie może rodzić konsekwencje. czytaj więcej ».
kiedy można przekazać informacje o pacjencie innemu lekarzowi lub pielęgniarce; co grozi za nielegalne ujawnienie tajemnicy medycznej; jak prawidłowo chronić tajemnicę medyczną. O tajemnicy medycznej napisałem już kilka artykułów, do lektury których zapraszam.
Co grozi za wprowadzanie klientów w błąd? 4 sierpnia 2019, 20:00 Ten tekst przeczytasz w 7 minut. Przepisy nie określają przesłanek, od których uzależnione byłoby podjęcie decyzji o
Co więcej, tacy biegli powinni mieć możliwość doszkalania się. Per saldo, to na pewno nie byłoby droższe dla systemu sądowniczego czy stron procesu niż dzisiejsze rozwiązania: płacenie coraz więcej za fatalne merytorycznie i metodologicznie opinie. Rachunki 20-30 tys. zł za opinie instytutu (ZMS) nie należą już do rzadkości.
Freie Presse Chemnitz Sie Sucht Ihn. Dzisiaj chcę tylko przypomnieć, że nie ma w przepisach definicji błędu medycznego. Więc można zawsze formułować różną ich systematykę. Najistotniejsze jednak z punktu widzenia zarządzających podmiotami leczniczymi jest to, że podmiot nie tylko (a nawet nie zawsze) odpowiada za błędy diagnostyczne i terapeutyczne popełniane przez lekarza. Odpowiada również za błędy organizacyjne czy techniczne. Odpowiedzialność cywilna – i to odnosząca się zarówno do odpowiedzialności za czyny niedozwolone, jak i do (po prostu) nie wykonania (czy nienależytego wykonania) umowy, czyli kontraktowa, może dotknąć zarówno podmiot, jak i lekarza. I niezależnie od tego, że ubezpieczyciel być może pokryje szkodę (o ile suma ubezpieczenia i inne przesłanki umowy na to pozwolą), to główny ciężar prowadzenia procesu bierze na siebie podmiot i lekarz. Niezależnie od roli procesowej, w jakiej występuje (najczęściej lekarz jest świadkiem w procesie przeciwko podmiotowi leczniczemu). A jak wiemy z innych wpisów na blogu, to podmiot leczniczy i lekarz muszą udowodnić swoje racje. Ale warto, żeby tak zarządzający, jak i lekarze- znając całokształt odpowiedzialności – umieli we właściwy sposób rozłożyć zadania. Podstawowe bowiem zadanie zarządzającego to właściwa organizacja, a lekarza – działanie zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. I jednocześnie żeby jedni i drudzy wspierali się w realizowaniu tych zadań. Powyższa rada wydaje się może mało prawnicza, ale zapewniam, że jej realizacja zasadniczo zmniejszy również ryzyko działania wszystkich świadczących usługi medyczne. W czym mogę Ci pomóc?
Co grozi lekarzowi za nieprzestrzeganie uchwał izb lekarskich? Odpowiedzialność dodaj komentarz Zgodnie z art. 8 pkt 3 ustawy z dnia 2 grudnia 2009 r. o izbach lekarskich (Dz. U. Nr 219, poz. 1708 ze zm., dalej: „Członkowie izby lekarskiej są obowiązani […] stosować się do uchwał organów izb lekarskich”. Przepis ten należy odczytywać łącznie z art. 53 który brzmi: „Członkowie izb lekarskich podlegają odpowiedzialności zawodowej za naruszenie zasad etyki lekarskiej oraz przepisów związanych z wykonywaniem zawodu lekarza, zwane dalej «przewinieniem zawodowym»”. W tym kontekście należy stwierdzić, że obowiązek stosowania się do uchwał organów izb lekarskich (np. Naczelnej Rady Lekarskiej) jest przepisem prawa związanym z wykonywaniem zawodu. Tym samym przestrzeganie przez lekarzy uchwał organów izb samorządu lekarskiego jest sankcjonowane (gwarantowane) przez art. 53 Prowadzi to do wniosku, że niewywiązanie się z tego obowiązku może skutkować powstaniem „przewinienia zawodowego” i w konsekwencji odpowiedzialności zawodowej. W tym kontekście należy pamiętać, że sąd lekarski może orzec karę: 1) upomnienia; 2) nagany; 3) pieniężną; 4) zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w jednostkach organizacyjnych ochrony zdrowia na okres od roku do pięciu lat; 5) ograniczenia zakresu czynności w wykonywaniu zawodu lekarza na okres od sześciu miesięcy do dwóch lat; 6) zawieszenia prawa wykonywania zawodu na okres od roku do pięciu lat; 7) pozbawienia prawa wykonywania zawodu (art. 83 ust. 1 Radosław Tymiński
Chciałem się podzielić moją diagnozą odnoszącą się do procesów cywilnych, a w szczególności dotyczy to procesów medycznych. Ostatnio wygłosiłem wykład na temat procedury dochodzenia roszczeń odszkodowawczych na GUMEDzie, co pozwoliło mi na zebranie przyczyn wpływających na czas trwania procesu. Jak sądzę, nie ze wszystkimi moimi opiniami się zgodzisz. Na wstępie zaznaczę bowiem, że wcale nie jestem zwolennikiem sztucznego przyspieszania postępowania cywilnego. Do takich przyspieszaczy zaliczam te postępowania, które w założeniu miały doprowadzić do skrócenia procesów, jak następujące postępowania odrębne: nakazowe, upominawcze i uproszczone. Może jedynie postępowanie nakazowe spełnia założenia, gdyż nakaz zapłaty wydany w tym odrębnym postępowaniu może stanowić tytuł zabezpieczenia, a zatem doprowadzić do odwrócenia pozycji stron, jeżeli chodzi o aspekt ekonomiczny procesu. Ale na ten temat może innym razem. Tutaj chcę podać przyczyny przedłużenia procesu i skrótowo je opisać. 1. Postępowanie dowodowe. a. Świadkowie. Wystarczy, że świadkowi coś wypadnie, a rozprawa spada z wokandy. I niezależnie od możliwości karania świadka za nieusprawiedliwione niestawiennictwo na rozprawie grzywną, a nawet możliwość doprowadzenia go siłą do sądu, nie zmienia to faktu, że postępowanie się przedłuża. b. Biegli. Temat rzeka. Najsłabsze ogniwo wymiaru sprawiedliwości. Samo poszukiwanie biegłego może okazać się zadaniem wielomiesięcznym. Później sporządzenie opinii. Jakość opinii. Słabe wynagrodzenia biegłych. To wszystko czynniki znacznie utrudniające osąd sprawny (co wcale nie znaczy szybki) i rzetelny. c. Celowe działanie stron. Proces opóźnić jest bardzo łatwo poprzez zwykłe zaskarżanie decyzji sądu. Przyspieszyć proces to prawie niemożliwe. d. Brak właściwej organizacji pracy sędziego. Cóż, zdarza się. Ale najczęściej decydujący jest system, o którym niżej. 2. System wyznaczania sal rozpraw. Nie wiem, czy wiesz, ale polski proces toczy się, że tak to określę, nielinearnie 🙂 Oznacza to, że nie są zebrani wszyscy świadkowie na 3 dni, jak w amerykańskim procesie (mają też możliwość wzajemnej komunikacji na korytarzu sądowym). Po prostu sąd przesłucha 2 świadków, a za 3 miesiące na kolejnej rozprawie (o ile wszyscy się stawią) przesłucha kolejnych 3, potem skieruje akta do biegłego, a jak wrócą – wyznaczy termin za kolejne 2-3 miesiące itd. i w ten sposób rozpraw mamy 6, a proces toczy się 2 lata. 3. Istota procesu. Na koniec jednak powiem coś na usprawiedliwienie naszego systemu i z czym na pewno się nie zgodzisz. Nie chodzi mi jednak o to, że uważam ten system za dobry. Problem polega na tym, że nigdzie nie ma dobrego systemu. Wszędzie proces sądowy oznacza czas i pieniądze. Dlatego w prawnej kulturze Zachodu, a w szczególności w kulturze anglosaskiej, tak rozwinięty jest system negocjacji przedsądowych. Bo moim zdaniem lepszy sąd nierychliwy, ale sprawiedliwy. Każdy z nas wolałby być osądzonym w przedłużonym procesie, ale sprawiedliwie. I dotyczy to również procesów medycznych. W czym mogę Ci pomóc?
Odpowiedzi na pytanie: „Czy pielęgniarka lub lub lekarza mogą kłamać, przesłuchiwani jako świadkowie w prokuraturze lub w sądzie?” poszukamy dziś wspólnie z praktykami. Na kanwie Uchwały SN z dnia 8 listopada 2021 r. wydanej w składzie 7 sędziów, której nadano moc zasady prawnej (sygn. I KZP 5/21), rozmawiam na ten temat z prokuratorem Waldemarem Starzakiem ze Stowarzyszenia Lex Super Omnia. Na końcu wywiadu zamieszczam też wypowiedzi ekspertów, prawników zajmujących się na co dzień obroną medyków. *** Jolanta Budzowska: To zacznijmy bez zbędnych wstępów: czy lekarz, pielęgniarka lub położna mogą kłamać, zeznając w sprawie o błąd medyczny? Waldemar Starzak: Nie mogą, bo każdy kogo wezwie prokurator lub sąd, ma obowiązek zeznawać zgodnie z posiadaną wiedzą i niczego nie ukrywać, co wynika z 233§1 kk*. Za składanie fałszywych zeznań grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności. Nie można też zapominać o odpowiedzialności karnej wynikającej z art. 233§1a kk, a więc za złożenie fałszywych zeznań przez osobę, która zeznaje nieprawdę obawiając się grożącej mu odpowiedzialności karnej. Za to przestępstwo grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności. „Uchwała składu 7 sędziów Sądu Najwyższego z dnia 9 listopada 2021 r., sygn. akt I KZP 5/21” Nie popełnia przestępstwa z art. 233 § 1a świadek składający fałszywe zeznanie z obawy przed grożącą mu odpowiedzialnością karną, jeśli — realizując prawo do obrony — zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, nie wyczerpując jednocześnie swoim zachowaniem znamion czynu zabronionego określonego w innym przepisie ustawy. Teoretyczny obowiązek mówienia prawdy to jedno, ale czy zawsze za mówienie nieprawdy grozi kara? Nie zawsze. Czasem zeznawanie nieprawdy może być elementem szeroko pojętego prawa do obrony. Oczywiście, nie powinno się tego robić, bo zgodnie z art. 183 §1 kk świadek może się uchylić od odpowiedzi na konkretne pytanie, jeśli uzna, że udzielenie odpowiedzi mogłoby narazić jego lub osobę mu najbliższą na odpowiedzialność karną. Wystarczy sama obawa świadka. Wtedy może powiedzieć: „przepraszam, ale odpowiedź na to pytanie może mnie narazić na odpowiedzialność karną, więc odmawiam na nie odpowiedzi”. I tak powinno to być zaprotokołowane w protokole przesłuchania wraz z treścią zadanego pytania. Tak, żeby organ procesowy też mógł dokonać oceny tej sytuacji. Świadka oczywiście uprzedza się o tym, że może odmówić odpowiedzi na pytania, które mogłyby skutkować odpowiedzialnością karną? To oczywiście zależy od organu wykonującego czynności, bo nie ma przepisu, który wprost nakazywałby pouczenie o tym każdego świadka. Decyduje sytuacja, dany stan faktyczny. Czasem przecież świadek w sprawie nie ma żadnego związku z głównym wątkiem, tzn. z pewnością nie będzie mu postawiony zarzut błędu medycznego, bo na przykład jest członkiem rodziny pokrzywdzonego lub pracownikiem placówki medycznej, który nie brał udziału w procesie diagnostycznym lub terapeutycznym. Takiej osoby się nie poucza o prawie odmowy odpowiedzi na pytanie. Czy pouczenie, udzielone przez organ procesowy, zmienia coś w sytuacji świadka? Na przykład, czy gdy świadek jest pouczony, a zatem powinien i może odmówić odpowiedzi na pytanie, które jest dla niego niebezpieczne, a mimo to decyduje się nie milczeć, a kłamać, nadal może być bezkarny? Pouczenie lub jego brak zasadniczo nie ma wpływu na potencjalną odpowiedzialność. Zresztą teraz informacja o prawie odmowy udzielenia odpowiedzi na poszczególne pytania jest elementem długiego formularza pouczeń o uprawieniach, który świadek dostaje przed przesłuchaniem. Sam świadek musi ocenić, czy powinien skorzystać z prawa do odmowy udzielenia odpowiedzi. Istotne jest to, że ktoś zeznaje jako świadek. Jeśli lekarz kłamie w fazie postępowania in rem, a następnie w przyszłości zmieni się jego status i zostaną mu w tym samym postępowaniu postawione zarzuty np. popełnienia błędu medycznego, to nie będzie odpowiadał za fałszywe zeznania złożone na wcześniejszym etapie, kiedy był świadkiem, bo jego zeznania i uzyskane informacje nie będą mogły być brane pod uwagę i wykorzystywane w procesie. Wtedy uznaje się, że wcześniej też korzystał ze swojego prawa do obrony, mimo że procesowo był tylko świadkiem. Taka osoba nie może mieć postawionego zarzutu składania fałszywych zeznań. To oczywiście nie dotyczy sytuacji, kiedy te zeznania wyczerpują znamiona innego przestępstwa. Sytuacja komplikuje się, gdy ktoś kłamie zeznając jako świadek, bo wydaje mu się, że grozi mu odpowiedzialność karna za błąd medyczny, ale koniec końców nie staje się podejrzanym w sprawie o błąd. Wtedy jego brak odpowiedzialności za składnie fałszywych zeznań już nie jest taki oczywisty. No dobrze, to przeanalizujmy to na przykładzie. Wyobraźmy sobie taką sytuację: mamy dwóch świadków – pielęgniarki, w tym samym postępowaniu o błąd medyczny. Obie panie składając zeznania w prokuraturze kłamią co do tego, jak wyglądało leczenia pokrzywdzonego pacjenta. Jednej z nich następnie prokuratura stawia zarzut z art. 160 kk – narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, drugiej nie stawia w ogóle zarzutów, nie jest podejrzaną w sprawie. Czy któraś z nich odpowie za składanie fałszywych zeznań? Za składanie fałszywych zeznań w tej sytuacji zostanie najprawdopodobniej oskarżona druga z pielęgniarek. Co do pierwszej pielęgniarki, to jej zeznania zostaną wyeliminowane z materiału dowodowego, ponieważ powinno się uznać, że korzystała ze swojego konstytucyjnego prawa do obrony (art. 42 ust. 2 Konstytucji RP). Na takich zeznaniach na przykład nie mogą się też opierać biegli. Nie mogą one być podstawą do ustaleń dowodowych w procesie. Kiedy sprawa wejdzie w fazę ad personam, czyli pierwszej pielęgniarce prokurator postawi zarzuty, i ona zdecyduje się składać wyjaśnienia, to oczywiście te wyjaśnienia podejrzanej będą już pełnoprawnym materiałem dowodowym. Co więcej, te wyjaśnienia mogą być nawet sprzeczne z poprzednio złożonymi zeznaniami, kiedy obecna podejrzana była tylko świadkiem. Rozumiem, że konstytucyjne prawo do obrony członków personelu medycznego nie rozciąga się na prawo do fałszowania dokumentacji medycznej? Jeśli lekarz lub pielęgniarka dokona nieprawdziwych wpisów w dokumentacji medycznej, a następnie zostaną takiej osobie postawione zarzuty dotyczące błędu medycznego, to mamy zupełnie inną sytuację niż przy składaniu fałszywych zeznań. Dokumentacja medyczna jest dowodem materialnym. Jeżeli w procesie uprawdopodobni się lub wykaże, że dokument, który funkcjonuje jako dowód rzeczowy jest podrobiony, przerobiony, poświadczający nieprawdę, to mamy kwestię niezależnej odpowiedzialności za ten czyn. Niezależnej od odpowiedzialności za sam błąd medyczny. Czyli taki lekarz, jeśli mu wykażemy, że on na przykład poświadczył nieprawdę, a więc wpisał nieprawdziwe dane do dokumentacji papierowej lub prowadzonej w formie elektronicznej, przy założeniu, że jest on osobą uprawnioną do wystawienia takiego dokumentu, będzie odpowiadał z art. 271 kk. Albo jeżeli wykażemy lekarzowi, że przerobił uprzednio wytworzony, prawdziwy dokument, albo dokonywał zmian w systemie elektronicznej dokumentacji szpitalnej, to będzie odpowiadał z art. 270 kk, a więc za fałszowanie dokumentacji medycznej, na przykład historii choroby. Na marginesie: zmiany w dokumentacji elektronicznej można w dość prosty sposób wykazać opinią biegłego z zakresu informatyki, który stwierdzi, kto i kiedy dokonywał zmian i posługując się jakim loginem. Czyli odpowiedzialność za fałszowanie dokumentacji medycznej jest niezależna od odpowiedzialności za błąd medyczny? Tak, jedna osoba może odpowiadać w tej samej sprawie i za fałszowanie dokumentacji medycznej, i za błąd medyczny. Zdarza się, że lekarzowi, który dostanie podstawowy zarzut o szeroko rozumiany błąd medyczny, stawia się dodatkowo – nawet w ramach nawet tego samego postępowania – zarzut z art. 271 kk lub 270 kk. Tego typu strategia dla mnie ma też pewien dodatkowy, istotny walor: jako prokurator mogę wskazywać sądowi, że niewątpliwie musiało tam „coś być” z tym błędem medycznym, skoro pan doktor zdecydował się na fałszowanie dokumentacji lub poświadczanie nieprawdy. Być może nie uda nam się dotrzeć do pierwotnej wersji dokumentu, bo tak się może zdarzyć, ale jest już przynajmniej wykazane, że po coś to robił. Trudno sobie wyobrazić, że ktoś fałszuje dokumentację nie mając motywacji. Wiadomo, że zwykle pragnie coś ukryć. Normalnie przyjmujemy, że dokumentacja wiernie odzwierciedla proces leczenia, zatem jeśli ktoś ją fałszuje, a przecież wiemy, że takie sytuacje bywają, to przecież robi to z określonych pobudek. Dziękuję za rozmowę! *** Sławomir Mrożek „Dziennik powrotu” O fałszowaniu dokumentacji możesz przeczytać w innych moich wpisach na blogu, „Fałszowanie dokumentacji, tuszowanie błędów…” * „Fałszowanie dokumentacji medycznej – badanie KTG” * „Kłamią świadkowie, kłamią biegli” * Komentarze praktyków – obrońców lekarzy, pielęgniarek i położnych w procesach karnych i przed organami samorządu zawodowego Mec. Oskar Luty: W naszym prawie (i we wszystkich nowoczesnych systemach prawnych) obowiązuje zasada, że podejrzany lub oskarżony może milczeć i nie musi składać wyjaśnień, które przemawiałaby za koniecznością skazania go za przestępstwo. No ale czy dałoby się skorzystać ze świetnego wytrychu – tzn. wezwać lekarza do złożenia zeznań nie jako podejrzanego lecz … jako świadka (a więc bez ścisłych gwarancji prawa do obrony)? Każdy świadek ma obowiązek mówić tylko i wyłącznie prawdę. Za skłamanie grozi do 8 lat więzienia. Recepta prosta: wziąć lekarza na spytki, zagrozić wysoką karą za zeznanie nieprawdy i wymusić przyznanie, że popełnił błąd medyczny. Czy to możliwe? Już na studiach uczyłem się, że taka „kombinacja” jest bezprawna i nieetyczna. Świadek postawiony w tak dramatycznej sytuacji ma prawo przemilczeć okoliczności, których ujawnienie byłoby równoznaczne z przyznaniem się do przestępstwa lub – jeżeli to koniecznie – zanegować takie okoliczności (=skłamać!). Reguła ta nigdy nie była spisana w formie przepisu, ale jasno wynikała z orzecznictwa sądowego. Problem pojawił się w 2016 r., gdy wprowadzono nowy art. 233 par. 1a kk, zgodnie z którym świadek zeznający nieprawdę z obawy przed karą może liczyć wyłącznie na… złagodzenie kary (z maks. 8 do maks. 5 lat). Treść przepisu zmierzała – dość przewrotnie – do wprowadzenia „tylnymi drzwiami” obowiązku samooskarżenia. Na szczęście dla spójności naszego systemu prawnego, do tej trudnej kwestii odniósł się kilka dni temu Sąd Najwyższy (uchwała 7 sędziów, sygn. I KZP 5/21). SN stwierdził, że nie popełnia przestępstwa świadek składający fałszywe zeznanie z obawy przed grożącą mu odpowiedzialnością karną, jeśli — realizując swoje prawo do obrony — zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę. Granicę „prawa do skłamania we własnej obronie” Sąd postawił klarownie: broniąc się fałszem, nie wolno popełnić innego przestępstwa, czyli np. bezpodstawnie wskazywać na niewinną osobę, fałszować lub niszczyć dowody przestępstwa (np. dokumentację medyczną) itp. Mec. Radosław Tymiński: Na wstępie zaznaczam, że pomijam kwestie proceduralne, związane z uprawnieniem SN do wydania uchwały (uchwała 7 sędziów, sygn. I KZP 5/21) w tej sprawie, bo to trochę odrębny problem. Krótko przypominając, nowelizacji art. 233 dokonano w 2016 r. Dodanie § 1a, który penalizował kłamanie świadka w obronie własnej, miało na celu przekreślenie jednolitej linii orzeczniczej, utrwalonej uchwałą całej Izby Karnej SN zgodnie z którą: „Nie popełnia przestępstwa fałszywych zeznań (art. 233 § 1 kk) kto umyślnie składa nieprawdziwe zeznania dotyczące okoliczności mających znaczenie dla realizacji jego prawa do obrony (art. 6 kpk**)” (uchwała z 20 września 2007 r., I KZP 26/07). Uchwała ta była wyrazem przekonania, że prawo do obrony może być realizowane jeszcze przed przedstawieniem zarzutów. Należy dodać, że uchwała ta uwzględniała dorobek orzeczniczy Trybunału Konstytucyjnego, który prawo do obrony traktował bardzo szeroko (np. wyrok z 17 lutego 2004 r., SK39/02). W związku z treścią art. 233 § 1a kwestia kłamania w obronie własnej powróciła z całą mocą w sprawie, którą teraz rozpatrywał SN. Powstało bowiem pytanie, czy można obywatelowi nakazywać samooskarżenie, do czego de facto sprowadza się przepis art. 233 § 1a Moim zdaniem słusznie SN wskazał, że jest to nie do pogodzenia z konstytucyjnym prawem do obrony, które – podkreślam – może realizować się jeszcze przed przedstawieniem zarzutów. Obecnie mamy jednak nowy problem: nadrzędności norm prawnych. Nie jest do końca jasne, czy zasada prawa ustalona przez SN ma większą moc prawną niż przepis ustawy, który wprost zawiera inną treść niż zasada prawna ustalona przez SN. Uważam, że nikogo nie można zmusić do samooskarżenia się, jednakże to, czy kłamanie w obronie własnej będzie rzeczywiście bezkarne, dopiero wyjaśni praktyka, która powstanie na kanwie art. 233 § 1a i ostatniej uchwały SN w tym przedmiocie. Mec. Łukasz Chmielniak: Nie będę ukrywał, że z dużą satysfakcją przyjąłem uchwałę 7 sędziów SN z 9 listopada bieżącego roku. Sąd Najwyższy wskazał w niej, że nie popełnia przestępstwa z art. 233 § 1a świadek składający fałszywe zeznania z obawy przed grożącą mu odpowiedzialnością karną, jeżeli realizując prawo do obrony zeznaje nieprawdę lub prawdę zataja. W uchwale tej SN odniósł się do przepisu art. 233 § 1 a który został wprowadzony do Kodeksu karnego w 2016 r. Zaistnienie tego przepisu w polskiej przestrzeni prawnej było delikatnie rzecz ujmując zdarzeniem kontrowersyjnym. Nie ulega bowiem wątpliwości, że przepis ten uderzał w konstytucyjne prawo do obrony. Prawo, które jest niezależne od statusu procesowego konkretnej jednostki. Wydaje się bowiem, że prawo to powstaje z momentem popełnienia czynu zabronionego, przysługuje więc sprawcy takiego czynu niezależnie od tego w jakiej roli występuje w procesie. Nie jest więc istotne czy sprawca jest świadkiem, podejrzanym, czy oskarżonym, w każdym bowiem przypadku powinien mieć możliwość obrony własnych interesów. Ów przepis w praktyce procesowej jest chętnie wykorzystywany przez organy ścigania. Wygląda to tak: osoba, która jest sprawcą czynu zabronionego, będąc przesłuchiwana w procesie karnym w charakterze świadka złapana jest w swoisty potrzask, pozbawiona jest bowiem możliwości skłamania w swojej obronie. Jeżeli powie prawdę, narażona jest na odpowiedzialność karną za popełniony czyn, jeżeli broniąc się skłamie lub prawdę zatai, naraża się na odpowiedzialność karną za składanie fałszywych zeznań. Regulacja kodeksowa sprowadza się więc do powiedzenia „jak nie kijem go, to pałką”. Wspomniana wcześniej uchwała SN wydaje się powyższą kwestię normalizować. W jej świetle sprawca czynu zabronionego będąc słuchany w procesie karnym w charakterze świadka ma bowiem możliwość realizowania przysługującego mu prawa do obrony, a co za tym idzie broniąc się nie musi mówić prawdy. Jeżeli bowiem zezna nieprawdę co do jego udziału w inkryminowanym zdarzeniu lub tę prawdę zatai, nie będzie ponosił z tego tytułu odpowiedzialności karnej. Jako obrońca reprezentujący moich Klientów w procesach karnych uważam tę uchwałę nie tylko za słuszną, ale także za bardzo istotną w perspektywie praktyki procesowej. *** *kk, czyli Kodeks Karny ** kpk czyli Kodeks Postępowania Karnego Otagowane jako: czy świadek może kłamać, fałszowanie dokumentach medycznej, fałszywe zeznania, I KZP 5/21, kłamać w obronie własnej, kłamanie w obronie własnej, lekarz kłamie, Łukasz Chmielniak, Oskar Luty, pielęgniarka kłamie położna kłamie, poświadczenie nieprawdy, prawo do obrony, Radosław Tymiński, sfałszowana historia choroby, składanie fałszywych zeznań, zeznawanie nieprawdy W czym mogę Ci pomóc?
Za błąd popełniony przez lekarza pacjent może zapłacić utratą zdrowia, a czasami nawet życia. W Polsce nie ma jeszcze powszechnej świadomości, że lekarz powinien za taki błąd ponieść konsekwencje. Bardzo ważne jest posiadanie ubezpieczenia, które gwarantuje odszkodowanie za błąd lekarski. Błędy popełniane są nie tylko podczas operacji, ale także podczas źle przeprowadzonego leczenia przez lekarza każdej specjalizacji. Jako pacjenci mamy prawo do odszkodowania za nieprawidłowe leczenie. Jest to odszkodowanie finansowe, które jest wypłacane pacjentom, którzy byli nieprawidłowo zdiagnozowani lub źle leczeni. Błędy lekarskie zdarzają się dość często. Niestety konsekwencje złego leczenia ponoszą tylko pacjenci. Wypłacone odszkodowanie jest czasami niezbędne by podjąć rehabilitację po nieprawidłowo przeprowadzonym zabiegu lub źle wykonanej operacji. Ubezpieczanie pozwoli na podjęcie ponownego leczenia w innej placówce szpitalnej lub pod kontrolą innego, bardziej doświadczonego lekarza. Wykupienie ubezpieczenia jest dobrowolne.
podaj co grozi lekarzowi za błąd lekarski historia